Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Maciej Żak: Wróciłem do Wadowic po to, żeby odbudować silną pozycję Skawy

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Maciej Żak po 16 latach wrócił do Skawy Wadowice, zostając jej trenerem
Maciej Żak po 16 latach wrócił do Skawy Wadowice, zostając jej trenerem Fot. Dawid Morkisz/Skawa Wadowice
Rozmowa z MACIEJEM ŻAKIEM, nowym trenerem Skawy Wadowice, występującej w rozrywkach terenowych, czyli w klasie A

Po ilu latach wrócił pan do Skawy?
Uzbierało się tego aż 16 lat. Przez pierwsze dwa lata po odejściu z Wadowic byłem związany z Koszarawą Żywiec, a potem, przez 14 lat z Czańcem, jako piłkarz i trener. Jak łatwo zauważyć, byłem na Śląsku, gdzie futbol jest nieco inny od tego w Małopolsce, bo bardziej kontaktowy, ale też trzeba mieć tam wielki charakter do gry. Właśnie ten charakter, czyli nieustępliwość od pierwszej do ostatniej minuty chciałbym w chłopcach zaszczepić.

Odchodził pan ze Skawy jako młody chłopiec, a wrócił jako 40-latek, czyli doświadczony mężczyzna.
Odszedłem ze Skawy po pierwszym jej roku występów na czwartoligowych boiskach. Trenerem był wówczas Wojciech Madej. Mieliśmy wtedy ciekawy zespół, który potrafił zamieszać w szykach faworytom.

Kibice do dzisiaj mają w pamięci mecz przeciwko Kmicie Zabierzów, w którym strzelił pan bramkę.
Dokładnie. To było trafienie, jakie pamięta się do końca życia. Kmita był wtedy na fali sukcesu jako główny kandydat do awansu do trzeciej ligi, a Skawa - beniaminkiem. Można powiedzieć, że rywal „połykał” kolejnych rywali, więc przed meczem dla wielu jedyną niewiadomą były rozmiary naszej porażki. Tymczasem skończyło się sensacyjnym remisem 1:1. Strzeliłem gola z dystansu, z ponad 40 metrów, w samo „okienko”. Objęliśmy prowadzenie, ale rywal jakoś wyrównał, choć cudów w naszej bramce dokonywał Darek Chmiel. Odszedłem ze Skawy, żeby się piłkarsko rozwijać.

Przez ostatnie cztery lata był pan trenerem w Czańcu, pracując w trzeciej i czwartej lidze śląskiej. Czy to trochę nie jest dziwne, żeby teraz podjąć pracę w wadowickiej klasie A?
Zrobiłem to tylko dlatego, że Skawa klubem, w którym się wychowałem. To z niego wypłynąłem na „szersze wody”, więc jestem mu coś winien. Długo rozmawiałem o powrocie do Wadowic z prezesem Bogusławem Jamrozem. Jednym z czynników przekonującym mnie do pracy w Skawie jest fakt, że w klubie wzorcowo ułożona jest praca z młodzieżą. Nie przypadkiem szkolenie młodzieży zostało docenione przez Polski Związek Piłki Nożnej przyznaniem szkółce piłkarskiej Skawy złotej gwiazdki. Takiego potencjału nie można zmarnować, więc – poza pierwszym zespołem – będę koordynatorem szkolenia młodzieży.

Nie czuł pan, że w Czańcu nie do końca udało się wypełnić powierzoną misję?
Na pewno, bo przecież przejąłem zespół na osiem kolejek przed końcem sezonu, kiedy Czaniec występował jeszcze w trzeciej lidze. Tylko dlatego, że był to sezon reorganizacji rozgrywek, nie zdołaliśmy się utrzymać na szczeblu międzywojewódzkim. Powiedziałem wtedy, że wprowadzę Czaniec do trzeciej ligi. Rok temu byliśmy o krok. Zdobyliśmy mistrzostwo w swojej grupie i w barażu przyszło nam walczyć o awans z Polonią Bytom. W pierwszym meczu barażowym zremisowaliśmy u siebie 2:2, a w Bytomiu było 0:0. Do dzisiaj mam przed oczami strzał jednego z naszych graczy, na kilka minut przed końcem, po którym piłka odbiła się od poprzeczki, spadła na linię bramkową i wyszła w pole. Zabrakło nam szczęścia do awansu. Potem z mistrzowskiego składu odeszło mi aż 12 zawodników, więc uznałem, że nowe wyzwanie czeka przede mną właśnie Skawie.

Przychodzi pan do Skawy jako markowy trener. To będzie atut drużyny?
Trudno mi siebie oceniać, ale skoro ktoś mówi, że w trenerce coś już osiągnąłem, to może tylko nakręcić do pracy moich zawodników i to właśnie w nich dostrzegam. Na pewno będzie to jednak także brzemię, które będziemy musieli jakoś udźwignąć. Wiem, że w Wadowicach szerokim echem odbił się mój powrót do Skawy. Oczekiwania są spore. Ze swojej strony nie zamierzam udzielać żadnych wymijających odpowiedzi. Wróciłem do Wadowic po to, żeby odbudować w Skawie futbol w dobrym wydaniu. Skawa po spadku z ligi okręgowej, czyli międzypowiatowej, tuła się po A-klasie już sześć lat. To jest czas, po którym w głowach zawodników może wkraść się myślenie, że nie mogą niczego zrobić, bo zawsze ktoś inny okaże się od nich lepszy. Zatem pierwszym wyzwaniem będzie obudzenie wśród piłkarzy ducha walki.

Jaki ma pan pomysł na zespół?
Jeśli ktoś śledził moją pracę trenerską, to ma świadomość, że prowadzone przez mnie zespoły zwykle traciły mało goli. W minionym sezonie mieliśmy najmniej strat spośród wszystkich ekip w grupie drugiej czwartej ligi śląskiej.

Czy klub przewiduje jakieś wzmocnienia?
Dołączy do nas doświadczony środkowy pomocnik, 35-letni Piotr Sierczyński, którego znam z Czańca. Poszukamy jeszcze kogoś z regionu. Zamierzam oprzeć zespół na zawodnikach z najbliższej okolicy. Sezon będzie trudny, bo liga będzie liczyć 19 lub 20 drużyn, czyli o cztery więcej niż w ostatnich latach. System będzie podobny do czwartoligowego, czyli jedna runda każdy z każdym i potem podział na grupy mistrzowską i spadkową. Mamy dość marazmu, więc chcemy się bić o najwyższe cele. Oby tylko szczęście nam dopisało.

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na wadowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto